James Hansen, znany klimatolog, który w latach 80. ostrzegał Kongres Stanów Zjednoczonych przed globalnym ociepleniem, ponownie podkreśla, że wpływ spadku zanieczyszczenia powietrza na klimat jest niedoceniany. Jego najnowsze analizy sugerują, że oczyszczanie atmosfery z aerozoli, choć korzystne dla zdrowia ludzi, może jednocześnie przyspieszać globalne ocieplenie w sposób niedoszacowany przez wcześniejsze modele klimatyczne.
Hansen określa zależność między aerozolami a temperaturą planety mianem „faustowskiego paktu”, wskazując, że ludzkość przez lata polegała na zanieczyszczeniach powietrza, by maskować część efektu cieplarnianego wywołanego emisjami gazów cieplarnianych. Jednakże nagłe ograniczenie tych zanieczyszczeń powoduje, że prawdziwa skala ocieplenia staje się bardziej widoczna. Te wnioski, choć poparte nowymi badaniami, budzą kontrowersje w społeczności naukowej.
Niektórzy eksperci kwestionują wnioski Hansena, wskazując, że jego dane mogą przeszacowywać efekt ocieplenia wywołany redukcją aerozoli. Michael Diamond z Florida State University twierdzi, że przewidywania Hansena mieszczą się w górnym zakresie uznawanym za możliwy, jednak wymagają dalszych, dokładniejszych analiz. Podobne sceptyczne stanowisko zajmuje Tianle Yuan z University of Maryland, który uważa, że kluczowa wartość podana w analizie, czyli wzrost nierównowagi energetycznej Ziemi o 0,5 W/m², może być zawyżona.
Jednym z kluczowych momentów, który pozwolił naukowcom na przeprowadzenie niezamierzonego „eksperymentu”, była zmiana przepisów dotyczących transportu morskiego w 2020 roku. Wprowadzone wtedy regulacje znacznie ograniczyły zawartość siarki w paliwach żeglugowych, co natychmiast spowodowało spadek emisji aerozoli nad oceanami. Hansen i jego zespół przeanalizowali wpływ tego zjawiska na bilans energetyczny Ziemi, koncentrując się na korytarzach żeglugowych na Pacyfiku. Wyniki sugerują, że zmniejszone zanieczyszczenie atmosfery doprowadziło do większego pochłaniania promieniowania słonecznego, co przyspieszyło tempo globalnego ocieplenia.
Dodatkowym czynnikiem, który mógł jeszcze bardziej przyspieszyć wzrost temperatur, jest interakcja aerozoli z chmurami. Zanieczyszczenia często wpływają na ich powstawanie, a zmniejszona obecność aerozoli może sprawić, że chmury odbijają mniej światła słonecznego, potęgując efekt cieplarniany. Jeśli wnioski Hansena są prawidłowe, oznaczałoby to, że do tej pory efekt chłodzący zanieczyszczeń maskował realny wpływ gazów cieplarnianych, a zatem przyszłe ocieplenie może postępować jeszcze szybciej niż przewidują dotychczasowe modele klimatyczne.
Nie wszyscy naukowcy zgadzają się jednak, że redukcja zanieczyszczeń jest głównym winowajcą rekordowo wysokich temperatur w latach 2023–2024. Według Shiv Priyama Raghuramana z Uniwersytetu Illinois zmiany w temperaturach Pacyfiku mogły w pełni tłumaczyć te skoki, bez potrzeby odwoływania się do zmian w aerozolach atmosferycznych. Jego zdaniem konieczne są dalsze badania, które precyzyjnie określą rzeczywisty wpływ aerozoli na bilans energetyczny Ziemi.
Pomimo tych sporów jedno pozostaje pewne: tempo globalnego ocieplenia wyraźnie przyspiesza, a świat może szybciej osiągnąć krytyczne progi klimatyczne, takie jak osłabienie kluczowych prądów oceanicznych czy destabilizacja pokrywy lodowej Antarktydy Zachodniej. W odpowiedzi na te zagrożenia Hansen i jego zespół sugerują, że ludzkość powinna z większą powagą rozważyć technologie geoinżynieryjne, takie jak kontrolowane odbijanie promieniowania słonecznego, aby przeciwdziałać dalszemu ociepleniu.
Wciąż jednak pozostaje pytanie: czy interwencje tego rodzaju są bezpieczne i etyczne? Czy powinniśmy świadomie manipulować globalnym klimatem, czy raczej skupić się na szybkim ograniczaniu emisji gazów cieplarnianych i adaptacji do zmieniających się warunków? Debata ta będzie z pewnością jednym z kluczowych tematów w najbliższych latach, szczególnie jeśli ekstremalne zjawiska pogodowe staną się jeszcze bardziej dotkliwe.